top of page
Zdjęcie autoraAdmin

Bractwo św. Franciszka

Zaktualizowano: 16 lut 2018




Kiedy w roku 1949 rodziła się w Polsce doktryna realizmu socjalistycznego, młody malarz Andrzej Wróblewski wraz ze swym przyjacielem Andrzejem Wajdą działali w Kole Samokształceniowym przy krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Młodzi twórcy postulowali swój akces do nurtu socrealizmu sztuką czytelną i reagującą na problemy rzeczywistości.

Kiedy w roku 1949 rodziła się w Polsce doktryna realizmu socjalistycznego, młody malarz Andrzej Wróblewski wraz ze swym przyjacielem Andrzejem Wajdą działali w Kole Samokształceniowym przy krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Młodzi twórcy postulowali swój akces do nurtu socrealizmu sztuką czytelną i reagującą na problemy rzeczywistości." Wychodząc z założenia, że pierwszą przygotowawczą fazą budowania kultury socjalizmu musi być sztuka czytelna, tematowa i obliczona na szeroki zasięg społeczny, postulowaliśmy formę artystyczną możliwie pozbawioną przekształceń, przedmiotową, fotograficzną, jak najbardziej zgodną z potocznym widzeniem i wyobraźnią masowego widza." Odpowiedzią na pojawiające się postulaty miał być między innymi cykl "Rozstrzelań", który otwierał namalowany w styczniu 1949 r. obraz przedstawiający dwie postacie: oprawcy w niebieskich bryczesach i zielonej bluzie mundurowej oraz ofiary - błękitnego ciała z przełamanym kręgosłupem. Ten przejmujący obraz przedstawiający egzekucję, prezentowany jest w wielu opracowaniach pod tytułem "Rozstrzelanie z gestapowcem" Tak był podpisany również na dużej wystawie retrospektywnej RECTO/VERSO w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej w zeszłym roku. Tytuł dzieła sugeruje, że jest ono reminiscencją doświadczeń autora z czasów II wojny światowej, kiedy to Polaków rozstrzeliwali Niemcy (co oczywiście miało miejsce). W namalowanej w 1949 r. serii przejmujących Rozstrzelań Wróblewski nie pokazał plutonów egzekucyjnych. Dlaczego? Dlaczego nie można rozpoznać mundurów oprawców? Dlaczego nie pokazał po prostu strzelających Niemców - przecież byłby to manifest, za który zostałby w owym czasie szczodrze doceniony, a Rozstrzeliwania nie cieszyły się dobrą opinią nawet w środowisku malarskim. Jest wprawdzie jeden obraz przedstawiający "gestapowca” (w niektórych wersjach "esesmana"), ale na obrazie nie ma gestapowca. Gestapo było policją tajną, jej hierarchia miała umundurowanie (zwykli tajniacy nie chodzą w mundurach), ale żadna niemiecka formacja, ani Gestapo, ani SS nie miała mundurów składających się z bryczesów i kurtek (koszul) wpuszczanych w spodnie. Wyjątki zdarzały się w oddziałach operujących np. ma froncie afrykańskim, czy w tzw. Legionie Indyjskim, a także w formacjach alpejskich. Nie były to jednak mundury czarne ani granatowe. Czarne T-shirty wchodziły w skład umundurowania letniego, ale mundury polowe były zielone. Koszule (a nie kurtki) i to brunatne były podstawą umundurowania oddziałów SA. Poza tym niemieccy żołnierze mieli zwykle wyposażenie ze skóry lakierowanej na czarno. Nie ma potrzeby wchodzić w szczegóły, ponieważ Wróblewski kilka lat po wojnie tworzył symbol oprawcy, każdego oprawcy, również gestapowca i esesmana, ale jeśli taki symbol tworzył, to z namysłem. A to, że sam Wróblewski mógł taki tytuł nadać? A jaki miał w tamtych czasach nadać? Może - Mój kolega Zygmunt? ... więcej



42 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page